➡️ ENGLISH BELOW ⬅️

Pojechaliśmy do domu rodziców Alejandra. Okazało się, że nie ma ani wody ani prądu, i że trwa to już trzeci dzień pod rząd. Tym samym sposobem nie było też wifi więc nie miałam nawet jak nikomu dać znać, że dojechaliśmy na miejsce…

Na szczęście na drugi dzień wrócił i prąd i woda i póki co do tej pory wszystko działa. Tak czy siak cały czas trzeba być przygotowanym na to, że w każdej chwili sytuacja może się powtórzyć i np. mieć kilka wiader zapasu wody

Miłym zaskoczeniem dla mnie było (i z tym też zawsze będzie mi się kojarzyło Caracas) to, że nad miastem zwyczajnie latają papugi – ary niebieskie. Codziennie późnym popołudniem obserwuję jak przelatują pomiędzy jedną palmą a drugą, tuż pod oknami mieszkania rodziców Alejandra.

Do tej pory przez tych kilka dni w Caracas udało mi się zobaczyć dzielnice Chacao, Sabana Grande i centrum czyli Candelarię. Z początku nie poruszałam się nigdzie sama bo historie, które słyszałam były naprawdę niemiłe. Z reguły też rzadko wyciągam telefon czy kamerę, żeby coś nakręcić bo jednak wolę mieć telefon niż stracić go z powodu jednego zdjęcia. A tutaj nie ma żartów. Raz jak wracałyśmy do domu zbliżył się do nas gość, który dopiero co zsiadł z motora i wyciągając ogromny paluch przed mój nos zaczął coś do nas mówić. Usłyszałam dwa słowa – ‘telefono’ i ‘mueres’ (tłum. umrzesz) kiedy Priscila chwyciła mnie za rękę i zaczęła biec. Gość za nami zdążył krzyknąć ‘broma’, czyli ‘żart’, i nie potrafiłam zrozumieć czy to wszystko było na serio czy w żartach. Skręcając w ulicę gdzie znajduje się blok, w którym mieszkają rodzice Alejandra, zaczęła za nami krzyczeć kobieta idąca z dwójką dzieci. Powiedziała, żebyśmy nie szły tamtędy bo gość na motorze może pojechać na około i złapie nas z drugiej strony. Wtedy zrozumiałam, że to jednak było serio. A chcę podkreślić, że to jest jedna z lepszych dzielnic miasta, nie jakieś slumsy. I cała sytuacja miała miejsce około godz. 13-ej. Priscila później opowiedziała mi mnóstwo historii, których była ofiarą i jeszcze więcej takich, których była świadkiem. Między innymi to jak widziała z okna jak sąsiad został postrzelony w udo bo chcieli mu ukraść samochód, jak jej ukradli telefon albo jak Alejandrowi przyłożyli rewolwer do skroni. I prawda jest taka, że takie rzeczy również dzieją się w dobrych dzielnicach bo to tam jest co kraść i ludzie mają dobre samochody telefony.

Czy przyjechałabym tu sama?

Nie.

Zawsze staram się obiektywnie oceniać ryzyko i uważam, że analizując statystyki warto przyjrzeć się im bliżej. Wcześniej podróżowałam po Salvadorze i Hondurasie czyli po krajach uważanych za równie niebezpieczne. Kilka lat temu San Pedro Sula w Hondurasie było drugim po Caracas najniebezpieczniejszym miastem na świecie. Ale zamiast patrzeć na same liczby warto zwrócić uwagę na to, że większość tamtejszych morderstw to porachunki gangów, które aktywnie działają na terenie Salvadoru i Hondurasu. Zdecydowanie rzadziej się zdarza, że ktoś zabije, żeby okraść. Tu w Wenezueli, według mnie (jest to moja opinia) jest jednak trochę inaczej. Każda osoba, z którą do tej pory rozmawiałam ma co najmniej jedną historię do opowiedzenia o tym jak została okradziona lub znalazła się w nieprzyjemnej sytuacji, i bardzo wiele z tych sytuacji miało miejsce za dnia i w miejscach pełnych ludzi. Przyjmując więc zasadę nie poruszania się po zmroku i poruszania się tylko po centrum i po dobrych dzielnicach tutaj nie działa, o czym się zresztą przekonałam. Jedyne co działa to zostawianie telefonu w domu i zabieranie ze sobą niewielkiej ilości gotówki. W moim przypadku sprawdza się chyba powiedzenie – ‘złego licho nie bierze’.

________________

E N G L I S H

We arrived at the house of Alejandro’s parents. It turned out that there is no electricity and no water, and what’s more – it’s a third day in a row. The same way there was no wifi, so I couldn’t even let anyone know that I arrived safe to Caracas.

Luckily, the next day we got back the electricity and water, and so far all has been fine. Anyway, people here have to be prepared all the time for this happening and e.g. save few buckets with water.

A nice surprise for me was (and this will always be my memory of Caracas) the fact that you can see parrots – blue macaws – flying over the city. Every day in the late afternoon I watch them fly between the palm trees just outside the window.

In those few days in Caracas I managed to see the areas of Chacao, Sabana Grandr and the centre – Candelaria. In the beginning I never went anywhere alone as the stories I’ve heard weren’t pleasant at all. I rarely take out my phone or camera because I’d rather keep my phone than lose it because of one photo. Here is no joke at all. Once, when we were walking home we got approached by a man who just got off a motorbike and pointing his huge finger at me, started to say something. I heard two words – ‘telefono’ and ‘mueres’ (trans. ‘you die’) when Priscila took my hand and started running. The guy shouted behind ‘broma’ which means ‘joke’, but I couldn’t understand if that was for real or was it really a joke. Turning onto the street where Alejandro’s parents’ house, we heard a woman screaming. She told us not to take this streer because the guy on the motorbike can go all the war around and catch us from the other side. Then I understood that it was for real. And I want to highlight that this is one of the better areas in Caracas, not slums. And the whole thing happened at 1pm. Priscila later told me many more stories where she was a victim and many more of which she was a witness. For example, she saw her neighbour getting shot in the leg to get his car robbed, or when Alejandro had a gun pointed at his head. And the truth is that this happens also in the good neighbourhoods because that’s where people have good phones and good cars, worth robbing.

Would I come here on my own?

No.

I always try to assess the risks objectively and I think that when looking at statistics we should analyse them with more of a background. I have travelled in Salvador ad Hobduras before, and those countries are considered dangerous as well. Few years ago San Pedro Sula in Honduras was the second most dangerous city in the world, just after Caracas. Instead of looking at the numbers, it is worth noticing that most of the murders there were associated with gangs which are pretty active in Salvador and Honduras. It is less common that someone will kill to rob. Here in Venezuela, in my opinion (it’s my point of view), it’s a bit different. Every person I talked to has at least one story to tell about how they got robbed or ended up in a dangerous situation. And most of those situations toon place at day time and in places full of people. The rule of avoiding going out after dark and walking only in the good neighbourhoods doesn’t work here, what I experienced myself. The only thing that works is leaving the phone at home and not taking much money. I think in my case the saying ‘the bad thing never dies’ is right.
.
#caracas #venezuela #wenezuela #niebezpiecznie

0 Shares